wylewy garncarza…

Posted Październik 11th, 2018 in ceramika, edukacja, eventy firmowe, glina garncarska, koło garncarskie, prezenty by Jurek

… już ponad pół roku nie pisałem nic na stronie pracowni.

A więc tak, projekt stażowy zrealizowany. Co prawda jeszcze nie wszystko rozliczone, ale właśnie dopinam detale. Bycie koordynatorem i grantobiorcą nie należy do moich wymarzonych ról. To czasochłonne zadanie. Prawie dwa lata pracowałem nad pomysłem i jego realizacją… Czas pokaże co dobrego mi z tego zostanie.

Z placu budowy i pracowni: mamy wymarzony taras z widokiem na piękną złotą jesień, dach prawie pokryty, w pracowni jest nawet zapas biskwitów (o, tu już mamy namacalny dowód prac stażystów), drewno na zimę zabezpieczone (chyba, że w końcu nadejdzie ta zima stulecia, a jak stulecie będzie najcieplejsze od 500 lat… :). Myślimy o zalesieniu sporej części naszej ziemi. Jak zwykle planów i pomysłów więcej niż czasu na ich realizację. Sezon handlowo-zarobkowy w normie, udało się nawet powakacjować z rodziną w Bieszczadach i Beskidach. Zbudowaliśmy wspólnie ze stażystami ponad 200 litrowy piec do ceramiki na gaz lu ropę, opcjonalnie na drewno (o, i to też wspomnienie po stażach) - marzy mi się kamionkowa ceramika.

W sumie to czuję się mocno spracowany i trochę bardziej niż zwykle na skraju rodziny…

Z nowości ceramicznych - prowadzę regularne zajęcia w Ełckim Centrum Kultury (co, jak, kiedy i za ile - wszystko u nich na stronie). Udało mi się przeorganizować pracownię. Wykonałem próbki szkliw, piec ma swoją komorę z wyciągiem, ECK na moją prośbę zakupił kilka tuzinów fajnych narzędzi i dobrą glinę, naprawiłem nożne koło garncarskie i powoli tworzymy. Myślę o stworzeniu grupy o roboczej nazwie “GRAFIKA I DRUK NA CERAMICE”.

Życie jest za krótkie by zrealizować wszystkie marzenia. Wydaje mi się, że lepiej chyba jest przemyśleć to, co jest dla nas ważne na chwilę obecną. Istotne są rzecz jasna plany, bo dzięki nim łatwiej jest kroczyć przez codzienność.

Bo właściwie to dlaczego jestem tu gdzie jestem? Marzyłem o domu na wsi i o wychowywaniu dzieci w pięknym i dobrym otoczeniu. O dobrych relacjach z sąsiadami zamiast mijania się. O wspólnocie ludzi podobnie myślących i pragnących zmieniać siebie dla społeczności i ochrony Mamy Ziemi.

Dokąd zmierzam i czy nie zboczyłem z drogi? Zmierzam do tego samego celu co kiedyś - dom, rodzina, społeczność,  ale jak to bywa w życiu droga okazuje się być kręta. Trudno było wyobrazić sobie, że budowanie domu będzie tak energochłonne (mówię o życiowej energii). I czasami już ni się nie chce…

Czy nie oddaliłem się od marzeń? O, to trudne pytanie. Na pewno jest dużo kompromisów. Jednak z tyłu głowy nadal jest marzenie o kręgu bratnich dusz, który w zaganianiu być może gdzieś umknął. Wierzę, że wszystko samo się klaruje, aczkolwiek trzeba pytać, opowiadać i szukać. Marzyłem o wychowaniu dzieci poza piorącym mózg systemem, coś w tym kierunku kiełkuje, edukację domową testujemy. Ale dzieci potrzebują rówieśników, innych wzorców. Marzyłem o rodzinie, w której panuje dobra komunikacja, a w zaganianiu to trudna sprawa.

Czy pamiętam o ideach o które walczyłem? MYŚL GLOBALNIE - DZIAŁAJ LOKALNIE! Wydaje mi się, że duch wojownika jest we mnie uśpiony. Dom zbudowałem w dużej mierze z materiałów recyklingowych i naturalnych, kompromisem są rury kanalizacyjne i parę innych rozwiązań też. Rozglądam się wokoło i boli mnie serce, że za miedzą (ok kilometra od naszej osady) rolnik spycha góry, osusza bagna, wycina zadrzewienia śródpolne. Chciałbym spotkać tego człowieka… Może to nie rozwiązanie. Ale na inne metody czuję się mały.Rozmawiam z ludźmi, pytam, szukam porad.

No i rozpisałem się, czasami muszę…

Pozdrawiam i życzę szczęścia i klarownej codzienności!!!